OKS Orzeł Pawłowice Wrocław - strona nieoficjalna

Dnia 4 września odbył się zaległy mecz pomiędzy Orłem Pawłowice i Parasolem Wrocław. Faworytem tej konfrontacji byli zielono-czarni. Jednak atutem gości jest duże możliwości w rotowaniu składem. Dlatego wiele zależało od personaliów przeciwnika. Można się było domyślić, iż po porażce z Wiwą Goszcz zostanie wymienionych kilka ogniw, zwłaszcza że spotkanie nie kolidowało się z terminem LDJ. Już przed meczem można było dostrzec, iż kilku graczy jest starszych niż zawodnicy urodzeni w 1998 roku, którymi zwykle ta ekipa grywa. Pod względem warunków fizycznych dorównywali podopiecznym Piotra Bartyzela, o ile ich nie przewyższali.   

Początek spotkania  w wykonaniu gospodarzy był wyjątkowo niemrawy. Ekipa z Pawłowic notowała wiele strat w środku boiska, przez co nie mogła stwarzać groźnych sytuacji. Natomiast przyjezdni  grali zaskakująco dobrze. Ich gra była bardzo dobrze zorganizowana, dzięki czemu nie dość, że zneutralizowali gospodarzy, to jeszcze potrafili stworzyć sobie dobre okazje. W 10 minucie spotkania po znakomitym prostopadłym podaniu jeden z napastników znalazł się w sytuacji sam na sam z Łukaszem Mosakowskim, lecz golkiper zdołał wyłapać strzał. Orzeł zignorował, to ostrzeżenie i nadal grał poniżej oczekiwań. Nic dziwnego, że oponenci wyczuli szansę i postanowili kontynuować atak. W 25 minucie Tomasz Długosz sfaulował rywala w polu karnym i arbiter wskazał na 11 metr. Zawodnik Parasola nie zmarnował okazji i zielono-czarni musieli odrabiać straty. Już po minucie OKS miał szansę na wyrównanie. 
Mianowicie Andrzej Biskup popisał się znakomitą akcją indywidualną i minąwszy 2 przeciwników wbiegł za linie 16 metrów i tam został kopnięty. Sędzia nie wahał się ani sekundy i odgwizdał przewinienie. Rzut karny postanowił wykonać kapitan Dawid Wnęk. Niestety, jego mierzony strzał w prawy róg został wybroniony. Sprawy przybiegły wyjątkowo niekorzystny obrót. Nie dość, że drużyna przegrywała, to jeszcze nie została wykorzystana znakomita szansa strzelecka.

 Rozdrażnieni gospodarze przepuścili kilkuminutowy szturm na bramkę przyjezdnych. Około 30 minuty znakomitą szansę miał Dominik Giec, ale jego uderzenie głową z bliskiej odległości minęło świątynie gości. W 33 minucie Daniel Drozd minął dwójkę rywali i podał piłkę do Andrzeja Biskupa, który stał nieobstawiony na 12 metrze. Jednak ofensywny pomocnik przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką. Następnie do głosu doszli przyjezdni. Zaledwie 120 sekund później gracze Parasola zdołali stworzyć znakomitą sytuację po zamieszaniu z rzutu rożnego. 
Na szczęście po raz kolejny refleksem popisał się Łukasz Mosakowski. Podopieczni Piotra Bartyzela nie wyciągnęli wniosków i kolejny korner przyniósł wielki zagrożenie. Jeden z zawodników gości miał znakomitą okazję, ale po jego strzale piłka odbiła się od poprzeczki.  Wydawało się, że zielono-czarni będą schodzić do szatni ze stratą jednej bramki. Jednak w ostatniej akcji pierwszej odsłony Dawid Frąckiewicz znakomicie podał do Piotra Gotfryda, a ten wykorzystał wygrał pojedynek z bramkarzem i umieścił piłkę w siatce. Orzeł w tym fragmencie spotkania grał o klasę gorzej niż podczas sobotniego spotkania ze Śląskiem. Jednak Parasol, to nie WKS, dlatego przy lepszej dyspozycji w drugiej połowie zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. 

W 47 minucie gospodarze zdołali wyjść na prowadzenie. Po kornerze wykonanym przez Dominika Gieca piłka spadła na głowę Tomasza Długosza. Następnie przybrała bardzo wysoką parabolę lotu i gdy chyba wszystkim osobom na stadionie wydawało się, że opadnie na górną siatkę, to niespodziewanie opadła tuż pod poprzeczkę! OKS dzięki swojej determinacji dostał uśmiech od losu. Strzelenie gola znacznie ułatwiło gospodarzom grę, lecz pomimo stworzenie sobie dobrych okazji brakowało odpowiedniego wykończenia. Po godzinie gry w znakomitej sytuacji znalazł się Piotr Gotfryd. Wpadł w pole karne i oddał strzał na bramkę, ale futbolówka o centymetry minęła długi słupek. W 70 minucie Dawida Frąckiewicza zastąpił Kacper Kwolek. Około 75 minuty Dominik Giec oddał świetny podkręcony strzał. Lecz piłka poleciała metr obok prawego słupka. W 75 minucie za Piotra Gotfryda wszedł Rafał Mądry. Chwilę potem na strzał z lewej nogi zdecydował się Łukasz Muszyński. Pomylił się bardzo nieznacznie, gdyż futbolówka pofrunęła pół metra nad poprzeczką. Podczas 80 minuty na plac gry zawitał Bartek Obstój, zastępujący Andrzeja Biskupa. W 83 minucie Tomasz Długosza zmienił Michał Kucharczyk. Natomiast na minutę regulaminowego gry boisko opuścił Paweł Wróbel, a zastąpił go Michał Hadryś. 

Podczas drugich 45 minut spotkanie zaczęło się coraz bardziej zaostrzać. Atmosfera stawała się coraz gęstsza. Sędzia starał się być zdecydowany i pokazał wiele żółtych kartek, jednak niektóre decyzje zamiast uspokoić sytuację tylko ją zaogniały. Na 15 minut przed końcem regulaminowego czasu gry z boiska został wyrzucony Daniel Drozd. Najpierw jego ostre wejście zostało ukarane żółtą kartką. Kilkadziesiąt sekund później sędzia liniowy stwierdził, iż skrzydłowy powiedział coś niezasadnego pod adresem arbitra(nic takiego nie usłyszałem, ale mogę się mylić). 

Po tej naradzie zawodnik gospodarzy otrzymał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. Niedługo potem, goście podczas wyprowadzenia kontrataku weszli na połowę Orła i środkowy pomocnik przyjezdnych zagrał prostopadłą piłkę do wychodzącego kolegi, ten minął naszych pomocników i zaczął mknąć ku bramce, lecz dopadł go Dawid Wnęk, który złapał przeciwnika w pasie i za barki. Zawodnik w żółtej koszulce, kiedy po 4 sekunad poczuł, że nie oswobodzi się z uścisku kapitana, obrócił się i uderzył naszego stopera. Zapachniał bójką, ponieważ Dawid oddał, ale sędzia szybko załagodził sytuację rozdzielając obu i pokazując każdemu po żółtym kartoniku. Goście próbowali wykorzystać przewagę liczebną, lecz dzięki dobrej grze w defensywie oraz znakomitej postawie Łukasza Mosakowskiego przyjezdni nie uzyskiwali stu procentowych sytuacji. W doliczonym czasie gry jeden z piłkarzy gości za dyskusję z sędzią otrzymał 2 żółtą kartkę, więc obydwa zespoły kończyły mecz  dziesiątkę. Po kilkuset emocjonujących sekundach arbiter skończył spotkanie i podopieczni Piotra Bartyzela mogli się cieszyć z kompletu punktów.

Reasumując gospodarze rozegrali słabe spotkanie. Na szczęście po raz enty udowodnili, iż są zespołem z wielkim charakterem. Zdołali zwyciężyć w spotkaniu podczas, którego przegrywali oraz grali znacznie poniżej swego poziomu. W sobotę o 11:00 na Pawłowice Stadium przyjeżdża Forza Wrocław. Rywal dobrze znany oraz niełatwy. Na szczęście w 2 konfrontacjach pomiędzy tymi ekipami dwukrotnie lepsi okazali się zielono-czarni, dlatego liczę  na podtrzymanie passy zwycięstw podczas meczów u siebie. 

Konrad Pindur