Dnia 5 października na Pawłowice Stadium odbył się mecz, w którym podopieczni Marcina Cieślaka zmierzyli się z Polonią Środą Śląską. Zielono-czarni zamierzali zgarnąć pełną pulę. Jednak OKS musiał sobie radzić, bez pauzujących za kartki Pawła Wróbla, Dominika Gieca, Andrzeja Biskupa oraz Kacpra Kwolka. Na dodatek ze względu na kontuzję nie mógł grać Dawid Wnęk. Dlatego kapitanem w tym meczu był Piotr Gotfryd.
Już od początku spotkania mecz stał na niezłym poziomie. Orzeł bardzo dobrze grał piłką, jednak przyczajeni goście byli bardzo groźni. Udowodnili to w 7 minucie, gdy napastnik gości w polu karnym, zwodem na lewą nogę zwiódł Łukasza Łazorczyka i oddał celny strzał na bramkę. Lecz Łukasz Mosakowski nie miał większych problemów ze złapaniem piłki. 3 minuty później jeden z zawodników Polonii był w sytuacji sam na sam z golkiperem, ale jego strzał minął słupek o kilka centymetrów.
W 19 minucie Kamil Owoc posłał znakomite prostopadłe podanie do wbiegającego Dawida Frąckiewicza, który strzałem w długi róg pokonał bramkarza. Niestety, pani sędzia zasygnalizowała spalonego i przez, to prawidłowo strzelony gol został nieuznany. W 30 minucie Kamil Owoc ponownie znakomicie obsuszył Dawida Frąckiewicza, a ten fantastycznym strzałem w pobliże lewego okienka otworzył wynik spotkania. Do końca pierwszej połowy przewagę mieli gospodarze, ale zarówno jedna, jak i druga drużyna nie zdołała sobie stworzyć już więcej klarownych sytuacji.
Do przerwy OKS wygrywał 1:0, lecz zielono-czarni nie mogli stracić koncentracji, bo w tym sezonie już kilkukrotnie tracili punkty pomimo strzelenia pierwszej bramki w meczu. W 47 minucie Miłosz Marszałek znalazł się w sytuacji 1 na 1 z bramkarzem lecz przegrał pojedynek, piłka odbiła się jeszcze w kierunku Dawida Frąckiewicza, ale jego strzał z linii bramkowej wybił obrońca. W 60 minucie napastnik Polonii przy linii 16 metra, przyjął długie podanie na klatkę piersiową, i strzałem z półwoleja wyrównał wynik.
W 72 minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, Dawid Frąckiewicz zgrał piłkę do Miłosza Marszałka, zaś główka napastnika minęła bramkę. W 80 minucie Miłosz Marszałek dograł fantastyczną piłkę do Kamila Owoca. Pomocnik wyprzedził obrońców oraz bramkarza, który się rzucił do futbolówki i dzięki podcince wyprowadził Orła na prowadzenie. Niestety, zielono-czarni cieszyli się z prowadzenia, zaledwie przez 120 sekund. Po znakomitym dośrodkowaniu z lewej strony boiska napastnik gości wyskoczył najwyżej i główką w prawy dolny róg pokonał Łukasza Mosakowskiego.
Końcówka spotkania była niezwykle emocjonująca oraz obfitująca w klarowne okazje. W 86 minucie po faulu na Danielu Drozdzie rzut wolny z 22 metrów wykonał Piotr Gotfryd. Jego fantastyczny strzał bramkarz końcówkami palców wybił na poprzeczkę .Piłka odbiła się od linii, i trafiła do Miłosza Marszałka, a ten głową trafił do siatki ,ale sędzia odgwizdał spalonego. 2 minuty później napastnik ze Środy Śląskiej urwał się defensorom, i znalazł się w sytuacji sam na sam z Łukaszem Mosakowskim. Snajper gości, jednak nie wytrzymał ciśnienia i strzelił wysoko nad bramką. W 90 minucie Piotr Gotfryd ponownie wykonywał rzut wolny tuż zza pola karnego. Tym razem piłka odbiła się od muru i trafiła do rąk bramkarza. Ostatnią szansę na przechylenie szali zwycięstwa mieli goście, lecz mocny strzał z dystansu po, którym piłka leciała w lewy górny róg został fantastycznie wybroniony przez Łukasza Mosakowskiego.
Podsumowując na Pawłowice Stadium został rozegrany dobry , emocjonujący mecz ,w którym zwycięstwo mogła odnieść każda ze stron. Według mnie, pod względem piłkarskim lepsze wrażenie sprawiali gospodarze, ale warto pamiętać, iż także goście zmarnowali kilka znakomitych okazji. Kolejną rzeczą godną uwagi jest znakomita forma Kamila Owoca. Spotkanie z Polonią był 4 meczem z rzędu, w którym ten gracz zaliczył gola lub asystę. Jestem pewien, iż ten zawodnik nie powiedział ostatniego słowa, i jeszcze nieraz rozstrzygnie o losach spotkania. W następnej kolejce OKS czeka wyjazd do Wołowa. Pomimo nie najlepszych wyników, MKP nie odda 3 punktów bez walki, więc ekipę z Pawłowic czeka kolejne trudne spotkanie.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.